Zmiany w postrzeganiu pracowników. Pracoholizm jest passé
Zostaje w pracy po godzinach, sprawdza firmowe e-maile przed snem, a na urlopie nie rozstaje się ze służbową komórką, telefony odbierając nawet podczas kolacji z rodziną. Kto to taki? Zaangażowany pracownik, dbający o dobro firmy, spełniający się w tym co robi? Nie, to pracoholik, który w przedsiębiorstwach zostaje uznawany jako persona non grata.
Mimo wszystko wciąż w świadomości pracodawców, zwłaszcza w Polsce, pracoholicy są bardziej cenieni i pożądani. Pracownik, który wychodzi punktualnie po ośmiu godzinach,a pracą zajmuje się tylko w biurze potencjalnie stara się mniej niż jego kolega, który zostaje po godzinach. Widocznie nie zależy mu aż tak bardzo na stanowisku. W wielu przypadkach to błąd w rozumowaniu kadry zarządzającej. Zaczynają dostrzegać to wielkie zagraniczne firmy i korporacje.
Maratończyk zamiast sprintera
Teoretycznie pracownik, który mocno angażuje się w wykonywane obowiązki powinien być dla organizacji wielce przydatny. W końcu, gdy ktoś przeznacza całą energię dla dobra firmy, powinien generować większy zysk. Tymczasem okazuje się, że jest to działanie zakreślone na krótki dystans. Typowy pracoholik będzie efektywnie wpływał na produktywność przez kilka pierwszych lat. Wkrótce zmęczenie przybierze patologiczne formy i doprowadzi do efektu wypalenia zawodowego, depresji lub innych negatywnych stanów pracownika. Natomiast jego bardziej zrównoważony kolega będzie w stanie pokonać znacznie dłuższy dystans, biegnąc w jednostajnym tempie. Jak pokazują badania wypoczęty pracownik ma większą wartość niż osoba po kilku nieprzespanych nocach. W długoterminowej perspektywie to maratończyk lepiej wpływa na rozwój organizacji niż sprinter, którego efektywność pracy znacznie spada po pewnym czasie.
Więcej czasu dla siebie i rodziny
W nadchodzących latach zmieni się podejście pracowników do ilości czasu przeznaczanego na prace. Już teraz widać, że coraz więcej osób bardziej niż wyższe wynagrodzenie ceni sobie tzw. work-life balance, czyli równowagę między sferą prywatną a służbową. Na taką zmianę muszą także zacząć odpowiadać pracodawcy. Pracownik, wychodzący z biura punktualnie po ośmiu godzinach nie oznacza lenia, tylko osobę dobrze zorganizowaną. Pracownik, w ten sposób będzie miał więcej czasu dla siebie, na wypoczynek i rozrywkę, a także dla rodziny. Jest to ważne zwłaszcza dla kobiet, które muszą często rezygnować z kariery ze względu na planowanie założenia rodziny lub odwrotnie. Wygląda na to, że epoka wyścigu szczurów dobiega końca. Teraz liczyć się będzie lepsza organizacja pracy i większa wydajność w krótszym odcinku czasu.
Zmiany w zarządzaniu
Pracownik ma w tym pomóc nowy model zarządzania. Jak przewiduje „The Economist” firmy będą ograniczać niepotrzebną biurokrację i upraszczać procesy zarządzania, w zamian za ustalanie priorytetów, celów do osiągnięcia i prostszą logistykę projektów. Troskę o wypoczętego i zrelaksowanego pracownika widać w metodach managerów dużych zagranicznych organizacji. Szefowie dublińskie biura Google konfiskują firmowe urządzenia mobilne pracownikom po skończonym dniu pracy, by nie odbierali służbowych wiadomości w domu. Natomiast pewne niemieckie przedsiębiorstwo z branży motoryzacyjnej kasuje służbowe maile ze skrzynek osób, które wyjechały na urlop.
Pracoholizm jak każde uzależnienie powoduje niechciane efekty uboczne i bywa niebezpieczne dla osoby uzależnionej, ale także działa destrukcyjne na osoby z jego kręgu. Pracoholik, choć w na początku wydaje się dla firmy najwyższym dobrem, szybko może stać się nieefektywny.