Ręce do pracy potrzebne wszędzie?
Ostatnimi czasy wiele słyszy się o rynku pracownika i o tym, że bezrobocie jest najniższe od 28 lat. W dużych aglomeracjach miejskich wskaźnik bezrobocia wynosi często ok. 2%! W takiej sytuacji nic dziwnego, że to pracownik dyktuje warunki i przebiera w ofertach pracy. Tymczasem pracodawca wchodzi niejako w rolę aplikanta, który zabiega o uwagę drugiej strony.
Pomimo niskiego bezrobocia, które w ujęciu całego kraju wynosi 5,9%, wciąż brakuje rąk do pracy. W związku z tym pracodawcy sięgają poza granice naszego kraju i zatrudniają poza najliczniejszymi Ukraińcami, również Wietnamczyków, Filipińczyków, Nepalczyków, a nawet pracowników z Bangladeszu. Czy możemy zatem można mówić o wszechobecnym rynku pracownika i istnym raju dla osób szukających zatrudnienia? Nic bardziej mylnego! Rzeczywistość ta nie dotyczy bowiem całej Polski. Istnieje wiele regionów, gdzie ludzie w poszukiwaniu lepszej pracy i zarobków decydują się opuścić swoje rodzinne strony. Mam wtedy do czynienia nawet z sytuacją, którą socjolodzy określają jako depopulację. Zdarza się, że za pracą wyjeżdża nawet co trzeci mieszkaniec – tak jak ma to miejsce w powiatach: braniewskim, bartoszyckim, kętrzyńskim.
Również w zarobkach występują spore dysproporcje w zależności od regionu kraju. Jeśli porównamy najniższe zarobki na Mazowszu z tymi w województwie podlaskim to różnica wyniesie aż 31 punktów procentowych! Średnie wynagrodzenie wynoszące pod koniec poprzedniego roku 4973 zł brutto również znacząco różni się w zależności od obszaru. Z jednej strony mamy województwa takie jak śląskie, łódzkie i dolnośląskie, gdzie zarabia się tyle co średnia krajowa, a z drugiej podkarpackie, podlaskie, lubelskie gdzie wynagrodzenia mają się nijak do średniej (są sporo poniżej).
Skąd zatem tak dysproporcja? Odpowiedź jest stosunkowo prosta – regiony, gdzie płace są najniższe to głównie obszary rolnicze i wiejskie. Brak przemysłu i dużych firm znacząco zmienia sytuację i wpływa na mniejszą konkurencję. Pracodawcy nie muszę wtedy zabiegać o pracownika i licytować się, kto da więcej.
Podobne różnice obserwujemy w poziomie bezrobocia W powiecie górowskim bezrobocie wynosi 16,9% a złotoryjskim 16,2%. 80 km dalej, we Wrocławiu to wartość zaledwie 1,9 %. Jak widać różnice są diametralne i wynikają, jak w przypadku zarobków głównie z powodów związanych z gęstością zaludnienia, uprzemysłowienia i zurbanizowania.