Deficyty kadrowe w branży produkcyjnej
Nie jest tajemnicą, że szkolnictwo zawodowe w Polsce ma się bardzo źle i słaby są widoki na to, aby sytuacja miała się poprawić. Popularne jeszcze kilkanaście lat technika i szkoły zawodowe należą dziś do rzadkości i nie cieszą się zainteresowaniem młodych ludzi, o spadku ich renomy nie wspominając. Tymczasem nie da się budować gospodarki bez wykwalifikowanych robotników. Tę niepokojącą tendencję wyraźnie widać w sektorze produkcyjnym, który jest zwyczajowo filarem gospodarki. Z kolei braki w produkcji (niedobór towarów) oznacza też problemy dla sektora handlu i dla wielu innych branż. Rynek pracownika powoduje, że duże firmy produkcyjne muszą sprostać coraz większemu niedoborowi rąk do pracy.
Jak to wygląda w praktyce? Większość organizacji zaniża wstępne wymagania, konieczne kiedyś na stanowiskach produkcyjnych. O ile dawniej wymagano wieloletniego stażu i odpowiednich uprawnień, o tyle dzisiaj wystarczy chęć do pracy i nauki. Pracodawcy ze swojej strony liczą się tym samym z kosztami wdrożenia i szkolenia nowych pracowników.
Katarzyna Gromek, Konsultant w manaHR przedstawia to tak:
Dynamiczny rozwój sektora produkcji zmusił pracodawców do wielu ustępstw jeżeli chodzi o zatrudnianie nowych pracowników fizycznych. Doświadczenie, umiejętność obsługi konkretnych maszyn, wykształcenie czy uprawnienia coraz częściej są już pomijane podczas zatrudniania pracownika. Dla pracodawcy poniesienie kosztów związanych z przeszkoleniem robotnika oraz zaoferowaniem konkurencyjnego wynagrodzenia nie jest problemem w obliczu ograniczenia czy też całkowitego wstrzymania produkcji.
Co ciekawe, nawet pomimo niskiego progu wejścia w branżę produkcyjną, liczba chętnych systematycznie spada. Gdy przyjrzymy się wyraźniej profilowi kandydatów do pracy w produkcji, wyraźnie widać brak osób nie przekraczających 20. roku życia – potwierdza się zatem teza o złej kondycji szkolnictwa zawodowego. Największy odsetek pracowników, bo aż 30% stanowią osoby w wieku 30-39 lat, a pracowników do 25 lat jest jest zaledwie 7%.
Obecna sytuacja wymusza na firmach współpracę ze szkołami zawodowymi i technikami. Tworzone są specjalne klasy zawodowe kształcone pod konkretne stanowiska. Dzięki temu uczniowie stosunkowo szybko poznają praktykę i specyfikę przyszłej pracy. W tym momencie to jedyny sposób na wyrównanie
” O ile dawniej wymagano wieloletniego stażu i odpowiednich uprawnień,” …
i tak żyłowano rynek pracy (ludzi), przy tym wymuszając rózne inne sprawy np. darmowe nadgodziny,
i teraz nie żal mi te gnoj…wa.
Proponuje zero skrupułów dla tych PANAÓW pracodawców, niech sami zasuwają na siebie.