Kto straci najwięcej na rynku pracy w erze pandemii?
Kryzys jest kwestią czasu i fakt, że pojawi się już wkrótce dotarł już do powszechnej świadomości. Czy w dobie pandemii i skutków ekonomicznych jakie za sobą niesie warto być “młodym, wykształconym, z wielkiego ośrodka miejskiego”? To, co kiedyś urosło do rangi przywileju, dzisiaj może okazać się kulą u nogi. Jeszcze do niedawna praca w dużej międzynarodowej korporacji była uznawana za stabilną i pewną. Tymczasem nikt tak łatwo nie zwalnia dużej liczby pracowników, jak właśnie wielka firma. Dodatkowo młodzi ludzie bez własnego zaplecza finansowego i z wynajmowanym mieszkaniem nie są w stanie utrzymać się w dużych miastach po utracie pracy.
Młodzi i wykształceni, ale biedni
Tak zwani “młodzi i wykształceni” to grupa wiekowa nawet do 35 lat z wyższym wykształceniem. Najczęściej takie osoby wykonują zajęcia niewiele mające wspólnego ze skończonymi studiami. Nieraz tuż po zakończeniu studiów założyły rodzinę i podjęły pierwszą pracę. Najczęściej mają po 5-7 lat doświadczenia zawodowego, czyli można powiedzieć, że są na początku kariery.
Pomimo tego, że osoby po wyższych studiach zarabiają statystycznie więcej, niż osoby słabiej wykształcone, to i tak nie znajdują się w najlepszej sytuacji życiowej. Zanim osiągną poziom zawodowy i wynagrodzenie pozwalające na znalezienie własnego mieszkania musi minąć średnio 10-15 lat. Najczęściej jest to i tak wynajem, który wpływa znacząco na budżet domowy i ogranicza możliwości. W wypadku utraty części dochodu, nie stać ich na mieszkanie w dużym mieście, co może skutkować powrotem w rodzinne strony.
Nie liczą na pomoc państwa
Taki stan rzeczy wynika też z tego, że wiele zawodów wymagających wyższego wykształcenia jest bardzo słabo opłacana. Niestety w naszym kraju naukowcy, nauczyciele, czy lekarze rezydenci należą do najsłabiej zarabiających grup zawodowych. Dzieje się tak dlatego, że kapitalizm według wartościowania podaż – popyt wypacza wartość pracy.
W dobie koronawirusa przedstawiciele młodego pokolenia nie liczą specjalnie na pomoc państwa. Problemy starają się rozwiązywać samodzielnie, pomimo braku zaplecza finansowego. Liczą na pomoc rodziny i bliskich i są gotowi na przekwalifikowanie. Często szukają pracy w gastronomii, handlu i dorywczej pracy zdalnej.
Gen przedsiębiorczości
W takich ciężkich warunkach można jednak dopatrzyć się również pozytywów. Może się okazać, że wielu obciążonych problemami finansowymi i utratą pracy obudzi w sobie uśpiony do tej pory gen przedsiębiorczości. Takie podejście może paradoksalnie przełożyć się na poprawę ich sytuacji zawodowej i życiowej. Z kolei osoby bojące się podejmować ryzyko, przeczekają pandemię i ponownie wezmą udział w rekrutacji do “stabilnej” pracy w dużej firmie. Tym razem jednak, lekcja wyniesiona z czasów epidemii być może poskutkuje większą odpowiedzialnością i dbałością o własne finanse.